Archiwum wrzesień 2002


wrz 29 2002 Notka 5
Komentarze: 1

Odkąd sięgał pamięcią, regularnie chorował na ostre zapalenie migdałków. Również ta jesień nie pozbawiła go owej rozrywki. Lekarka pierwszego kontaktu nawet nie spojrzała mu w gardło, na zapewnienie, że ma anginę wypisała mu antybiotyk i radziła nie pić więcej zimnych, naturalnie gazowanych napojów na świeżym powietrzu. Czastyklowi jednak nawet ta pokusa w najbliższym czasie miała nie być dostępna: leżał przez tydzień w koju, zbijał temperaturę sokiem, który, gdy młodzieniec odzyskał władze smakowe, okazał się nie malinowym lecz truskawkowym.

Jego walkę z chorobą zakłóciły pewne drobne wydarzenia, o których donoszę:

Janis z bramek pisała esemesy. Przez trzy dni słała właściwie to samo zdanie, cytuję: Ja te smysy z bramek słałam, bo myślałam, że mi wolno ;(.  (Janis, łobuziaku, oczywiście, że Tobie wolno! To nawet mile widziane jest...- szeptał czule w stronę koma.)

Drugim ważnym elementem tygodnia było przygotowywanie się do poprawki z gramatyki historycznej. Dziś już ten egzamin, zdany w piątym terminie (na trzy z minusem) nie zaprzątał czastyklowi głowy. Myślał raczej, co by tu napisać o innych obywatelkach książki. Eee.. nie będę nic pisał... to w końcu mój blog, co mi będą te baby dyktować! Albo jest się niezależnym twórcą, albo nie... 

Wielkimi krokami nadchodził październik, podanie o przedłużenie sesji przygotowywało się do spędzenia paru lat na półkach uniwersyteckiego sekretariatu.

 

czastykl : :
wrz 21 2002 Notka 4
Komentarze: 6

Endriu wyjechał do Maroka. Teraz pewnie bawi się już na jakimś raucie w Marakeszu lub leży rozwalony nad hotelowym basenem komentując zbyt obfity strój autochtonek. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj piliśmy u niego z Suzinami browarek. Tradycyjny Piątkowy Wieczór Filmowy wypełniły rozmowy o fatalnie spędzonym dniu i projekcje bajecznego wyjazdu.

Wszystko powoli ulegało zmianom, aczkolwiek niektóre rzeczy w swej stałości przypominały kruszejące pałace widziane dawno w realu. Fionn nadal uwalała się rumem, jej mieszczańska dusza nie mogła znieść marynarskiego napoju. Ciało napastowane promilami wydawało z siebie pomruki buntu, fonizowały się w poststruktualnej czkawce.

Janis z bramek pisała esemesy....

 

czastykl : :
wrz 21 2002 Notka 3
Komentarze: 0

Klasówki nadal czekały na sprawdzenie. Zjawka robiła miny w stronę monitora, powstrzymując się czekoladowym batonikiem  przed wejściem na czat. "Dzisiaj nie wchodzę, nie ma szans. Dziś tylko serfowanie po kobiecych pismach internetowych." - umacniała się w postanowieniu.

Sobota dogorywała zwyczajnie. Radio grało popowo-rockowe kawałki. Ewa czasu pisała nieczytliwe, kilometrowe wiersze. Tym razem jednak uważała, by nie popełniać gramatycznych rymów. Zdjęcia  fantasmagorycznych kochanków, pomazane przez syna czarnym markerem, przypominały jej o najlepszych chwilach życia.

Czastykl cierpliwie czekał na czacie w złudnej nadzieji na spotkanie.  Kobiety, o których myślał, miały już dawno dosyć jego grymasów i póz. Wiedział jednak, że jeszcze go sobie przypomną. Był bowiem tak rozczarowujący jak tabliczka "NIE KARMIĆ ZWIERZĄT!" z zapamiętanego w dzieciństwie, aglomeracyjnego ZOO.

 

czastykl : :
wrz 20 2002 Notka 2
Komentarze: 3

Zmienność swoim zwyczajem obgryzała paznokcie. Właściwie jeden. Obgryzanie dwóch paznokci na raz było męczące, a co za tym idzie: nie rozładowywało napięcia. Czekała na czastykla, on jednak nie przychodził. „Ach, któż mnie dziś rozerwie?” – przemknęło poprzez kształtną, świeżo umytą główkę.           

Tymczasem na czacie buszowała Zjawka, perwersyjnie unikając wpisywania literki „k”. „Niech się męczą nieuki!” – śmiała się w czternastocalowy monitor. „Tylko ja jestem w stanie policzyć liczbę możliwych buziek! Co te debile wiedzą o wariacjach!” Pomimo sterty zeszytów do sprawdzenia ubawiała się do łez, tusz do rzęs, słynnej zagranicznej firmy, powoli spływał po policzkach i dekolcie na klawiaturę, uszkadzając kolejną literkę. Niestety, tym razem było to „z”.

„Och, czyżby nie był w pracy?” – pomyślała wysiadująca najładniejszy tyłeczek na postenerdowskim krześle. I tak to trwało. Mijał kolejny wieczór.

Czastykl jednak nie zamierzał przychodzić na Książkę. Patrzył na swoje odbicie w lustrze, uśmiechając się złowieszczym i ironicznym grymasem facjaty. Patrzył i patrzył. I słuchał, bowiem włączył sobie jakieś dżezujące kawałki. Popijał przezroczysty płyn. Gdy nastała pora, spoważniał nagle i wygłosił: „Skrócę ci to twoje życie, kotku”; poszedł zapalić papierosa.

 

czastykl : :
wrz 19 2002 Wiersz 1
Komentarze: 2

Cześć :)
fajnie, że czytasz ten wiersz
to sprawia mnie przyjemność
Ładny wiersz? Podoba Ci się?
Bo mi tak! :))
Sam go napisałem.
Ja.
Ładny, ładny.
Wiem, że jest Ci przykro.
Ty tak nie umiesz, a ja
już skończyłem. :)))

czastykl : :