Archiwum 14 października 2002


paź 14 2002 Notka 13
Komentarze: 5

(…) Nieśmiało, jakby zdumienie i zmienność dnia mogły odebrać mu jego prawa, jakby prawa rządzące światem mogły odejść do historii, jakby historia, którą wciąż przytaczam, mogła kogoś zmienić lub zdumieć -  cierpliwie oglądany z brzegu dziki zachód słońca – wieczór szykował się do tryumfu. Było cicho, obraz jeziora zmieniał się z widzialnego w słyszalny, świadomość istnienia rosła, aż stała się czuciem chłodnego i wilgotnego policzka, także wzroku niebezpieczeństwa na potylicy i łopatkach. Owe mazurskie pieszczoty i pocałunki były jedynymi dostępnymi mi, z coraz mniej licznych a bardziej wyrafinowanych przyjemności.

 

Komary ufnie kończyły polowanie, widnokrąg zmniejszał się jak pewność siebie, linia horyzontu była już w otchłani, przenikał chłód. Na piękno-górskim molo zachodziło ostatnie słońce papierosa. Szybko zaciągnął się nim po raz ostatni, rozdeptał butem, ciskając dłonie w kieszenie polara i kryjąc głowę w ramiona skierował się do pobliskiego domku.

 

Z niecierpliwością oczekujmy chwili, gdy doń dotrze, gdy światło z okna, bądź uchylonych drzwi, oświetli jego twarz. Jego płci, chociażby po sposobie trzymania papierosa, można się domyślić. Liczmy, że kiedy zaśnie wkradniemy się do jego pokoju i przeglądniemy rzeczy, co nam pozwoli na lepsze poznanie i obiektywizację obrazu.(…)

 

czastykl : :
paź 14 2002 Notka 12
Komentarze: 11

Do niedawna na najwyższej półce szafy, w kwaterunkowym mieszkaniu babci, leżały Dzieła Zebrane Emila Zoli (Książka i Wiedza, Warszawa 1954). Cegła: 1108 stron formatu niewiele mniejszego niż A4, na każdej dwie kolumny petitki. Jestem bibliofilem, nie poradzę, lubię zapach i fakturę starych książek, pożółkłe kartki, twarde, obszyte materiałem, wiecznie strzępiące się okładki.

Zacząłem od W matni, jestem po dwóch rozdziałach. Tłumaczenie Romana Kołonieckiego, a wiadomo, że nawet najlepszą książę można podczas translacji schrzanić. Poruszam się po tekście ze swobodą, podczas lektury odczuwam przyjemność, nie mam czasu, by wstać i zrobić sobie kolejną kawę. Niestety zmęczone oczy nie przekazują już obrazu w pełnej wyrazistości, łzawią; mrużę je, próbując jeszcze przeciągnąć dzisiejszą jawę.

Czytanie notorycznie pozostaje łatwiejsze niż życie w prawdziwym świecie.

 

czastykl : :