Najnowsze wpisy, strona 7


paź 05 2002 Notka 6
Komentarze: 2

Nie pamiętam już tak wielu zdarzeń; jeśli mnie to boli, to tylko dlatego, że wszystkiego nie umiem zapomnieć. Bo być znaczy umrzeć, czyli nie być.

(…) Obecna  wysypała zawartość torebki na ceratę barowego stolika. –„To musi gdzieś tu być! Poczekaj…” „Czego szukasz kotku, idei?”- spytałem. Spojrzała na mnie z roztargnieniem. Pomimo wysoko rozwiniętej u kobiet podzielności uwagi, Obecna była zbyt zaaferowana kupką drobiazgów: szminkami, tuszami do rzęs, lakierami do paznokci. „Pytałeś o coś, czast?” –„Wyraziłem zaniepokojenie odnośnie klasy czystości plastykowego obrusa. Zamoczy Ci się komórka, spójrz: porozlewane.”

Płyn, który kiedyś mógł być piwem, nawet na stole, wymieszany z brudem i popiołem walającym się w całym klubie, się pienił, pomimo ochrzczenia sporą ilością wody, od środka do zmywania naczyń; drażniący kubki smakowe, wprowadzający mnie w bohemiczny, artystowski nastrój. Industrialne światło nadawało zwykle szarej i wymiętej cerze Obecnej ikoniczny poblask.

Wierciła się na czerwono-plastikowym krzesełku, oddzielona ode mnie wijącą się barykadą papierosowego dymu, przerzucając po raz kolejny niezbędnik kosmetyczny: zawartość saszetek, etui, portfeli celem odnalezienia przedmiotu, o którym miałem się nigdy nie dowiedzieć czy był prezentem, czy też obowiązkiem, czy to numerem kolejnego kochanka – klęła, niemal dusząc się z irytacji – zauważalnie byłem dla niej mniej ważny niż. (…)

 

czastykl : :
wrz 29 2002 Notka 5
Komentarze: 1

Odkąd sięgał pamięcią, regularnie chorował na ostre zapalenie migdałków. Również ta jesień nie pozbawiła go owej rozrywki. Lekarka pierwszego kontaktu nawet nie spojrzała mu w gardło, na zapewnienie, że ma anginę wypisała mu antybiotyk i radziła nie pić więcej zimnych, naturalnie gazowanych napojów na świeżym powietrzu. Czastyklowi jednak nawet ta pokusa w najbliższym czasie miała nie być dostępna: leżał przez tydzień w koju, zbijał temperaturę sokiem, który, gdy młodzieniec odzyskał władze smakowe, okazał się nie malinowym lecz truskawkowym.

Jego walkę z chorobą zakłóciły pewne drobne wydarzenia, o których donoszę:

Janis z bramek pisała esemesy. Przez trzy dni słała właściwie to samo zdanie, cytuję: Ja te smysy z bramek słałam, bo myślałam, że mi wolno ;(.  (Janis, łobuziaku, oczywiście, że Tobie wolno! To nawet mile widziane jest...- szeptał czule w stronę koma.)

Drugim ważnym elementem tygodnia było przygotowywanie się do poprawki z gramatyki historycznej. Dziś już ten egzamin, zdany w piątym terminie (na trzy z minusem) nie zaprzątał czastyklowi głowy. Myślał raczej, co by tu napisać o innych obywatelkach książki. Eee.. nie będę nic pisał... to w końcu mój blog, co mi będą te baby dyktować! Albo jest się niezależnym twórcą, albo nie... 

Wielkimi krokami nadchodził październik, podanie o przedłużenie sesji przygotowywało się do spędzenia paru lat na półkach uniwersyteckiego sekretariatu.

 

czastykl : :
wrz 21 2002 Notka 4
Komentarze: 6

Endriu wyjechał do Maroka. Teraz pewnie bawi się już na jakimś raucie w Marakeszu lub leży rozwalony nad hotelowym basenem komentując zbyt obfity strój autochtonek. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj piliśmy u niego z Suzinami browarek. Tradycyjny Piątkowy Wieczór Filmowy wypełniły rozmowy o fatalnie spędzonym dniu i projekcje bajecznego wyjazdu.

Wszystko powoli ulegało zmianom, aczkolwiek niektóre rzeczy w swej stałości przypominały kruszejące pałace widziane dawno w realu. Fionn nadal uwalała się rumem, jej mieszczańska dusza nie mogła znieść marynarskiego napoju. Ciało napastowane promilami wydawało z siebie pomruki buntu, fonizowały się w poststruktualnej czkawce.

Janis z bramek pisała esemesy....

 

czastykl : :
wrz 21 2002 Notka 3
Komentarze: 0

Klasówki nadal czekały na sprawdzenie. Zjawka robiła miny w stronę monitora, powstrzymując się czekoladowym batonikiem  przed wejściem na czat. "Dzisiaj nie wchodzę, nie ma szans. Dziś tylko serfowanie po kobiecych pismach internetowych." - umacniała się w postanowieniu.

Sobota dogorywała zwyczajnie. Radio grało popowo-rockowe kawałki. Ewa czasu pisała nieczytliwe, kilometrowe wiersze. Tym razem jednak uważała, by nie popełniać gramatycznych rymów. Zdjęcia  fantasmagorycznych kochanków, pomazane przez syna czarnym markerem, przypominały jej o najlepszych chwilach życia.

Czastykl cierpliwie czekał na czacie w złudnej nadzieji na spotkanie.  Kobiety, o których myślał, miały już dawno dosyć jego grymasów i póz. Wiedział jednak, że jeszcze go sobie przypomną. Był bowiem tak rozczarowujący jak tabliczka "NIE KARMIĆ ZWIERZĄT!" z zapamiętanego w dzieciństwie, aglomeracyjnego ZOO.

 

czastykl : :
wrz 20 2002 Notka 2
Komentarze: 3

Zmienność swoim zwyczajem obgryzała paznokcie. Właściwie jeden. Obgryzanie dwóch paznokci na raz było męczące, a co za tym idzie: nie rozładowywało napięcia. Czekała na czastykla, on jednak nie przychodził. „Ach, któż mnie dziś rozerwie?” – przemknęło poprzez kształtną, świeżo umytą główkę.           

Tymczasem na czacie buszowała Zjawka, perwersyjnie unikając wpisywania literki „k”. „Niech się męczą nieuki!” – śmiała się w czternastocalowy monitor. „Tylko ja jestem w stanie policzyć liczbę możliwych buziek! Co te debile wiedzą o wariacjach!” Pomimo sterty zeszytów do sprawdzenia ubawiała się do łez, tusz do rzęs, słynnej zagranicznej firmy, powoli spływał po policzkach i dekolcie na klawiaturę, uszkadzając kolejną literkę. Niestety, tym razem było to „z”.

„Och, czyżby nie był w pracy?” – pomyślała wysiadująca najładniejszy tyłeczek na postenerdowskim krześle. I tak to trwało. Mijał kolejny wieczór.

Czastykl jednak nie zamierzał przychodzić na Książkę. Patrzył na swoje odbicie w lustrze, uśmiechając się złowieszczym i ironicznym grymasem facjaty. Patrzył i patrzył. I słuchał, bowiem włączył sobie jakieś dżezujące kawałki. Popijał przezroczysty płyn. Gdy nastała pora, spoważniał nagle i wygłosił: „Skrócę ci to twoje życie, kotku”; poszedł zapalić papierosa.

 

czastykl : :