Komentarze: 3
Zmienność swoim zwyczajem obgryzała paznokcie. Właściwie jeden. Obgryzanie dwóch paznokci na raz było męczące, a co za tym idzie: nie rozładowywało napięcia. Czekała na czastykla, on jednak nie przychodził. „Ach, któż mnie dziś rozerwie?” – przemknęło poprzez kształtną, świeżo umytą główkę.
Tymczasem na czacie buszowała Zjawka, perwersyjnie unikając wpisywania literki „k”. „Niech się męczą nieuki!” – śmiała się w czternastocalowy monitor. „Tylko ja jestem w stanie policzyć liczbę możliwych buziek! Co te debile wiedzą o wariacjach!” Pomimo sterty zeszytów do sprawdzenia ubawiała się do łez, tusz do rzęs, słynnej zagranicznej firmy, powoli spływał po policzkach i dekolcie na klawiaturę, uszkadzając kolejną literkę. Niestety, tym razem było to „z”.
„Och, czyżby nie był w pracy?” – pomyślała wysiadująca najładniejszy tyłeczek na postenerdowskim krześle. I tak to trwało. Mijał kolejny wieczór.
Czastykl jednak nie zamierzał przychodzić na Książkę. Patrzył na swoje odbicie w lustrze, uśmiechając się złowieszczym i ironicznym grymasem facjaty. Patrzył i patrzył. I słuchał, bowiem włączył sobie jakieś dżezujące kawałki. Popijał przezroczysty płyn. Gdy nastała pora, spoważniał nagle i wygłosił: „Skrócę ci to twoje życie, kotku”; poszedł zapalić papierosa.