Komentarze: 2
Nie pamiętam już tak wielu zdarzeń; jeśli mnie to boli, to tylko dlatego, że wszystkiego nie umiem zapomnieć. Bo być znaczy umrzeć, czyli nie być.
(…) Obecna wysypała zawartość torebki na ceratę barowego stolika. –„To musi gdzieś tu być! Poczekaj…” „Czego szukasz kotku, idei?”- spytałem. Spojrzała na mnie z roztargnieniem. Pomimo wysoko rozwiniętej u kobiet podzielności uwagi, Obecna była zbyt zaaferowana kupką drobiazgów: szminkami, tuszami do rzęs, lakierami do paznokci. „Pytałeś o coś, czast?” –„Wyraziłem zaniepokojenie odnośnie klasy czystości plastykowego obrusa. Zamoczy Ci się komórka, spójrz: porozlewane.”
Płyn, który kiedyś mógł być piwem, nawet na stole, wymieszany z brudem i popiołem walającym się w całym klubie, się pienił, pomimo ochrzczenia sporą ilością wody, od środka do zmywania naczyń; drażniący kubki smakowe, wprowadzający mnie w bohemiczny, artystowski nastrój. Industrialne światło nadawało zwykle szarej i wymiętej cerze Obecnej ikoniczny poblask.
Wierciła się na czerwono-plastikowym krzesełku, oddzielona ode mnie wijącą się barykadą papierosowego dymu, przerzucając po raz kolejny niezbędnik kosmetyczny: zawartość saszetek, etui, portfeli celem odnalezienia przedmiotu, o którym miałem się nigdy nie dowiedzieć czy był prezentem, czy też obowiązkiem, czy to numerem kolejnego kochanka – klęła, niemal dusząc się z irytacji – zauważalnie byłem dla niej mniej ważny niż. (…)